Niepokojące sygnały ze Słowacji

Za naszą południową granicą, na Słowacji, żyje ponad sto tysięcy Polaków. Są to dane oficjalne, zaczerpnięte z niedawnego spisu powszechnego, jaki odbył się na Słowacji w zeszłym roku. Tak liczna mniejszość międzynarodowa w kraju liczącym nieco ponad sześć milionów mieszkańców, w sposób oczywisty musi mieć swoje własne szkoły. Pozwala to na wychowywanie dzieci i młodzieży w duchu ojczystym oraz na zachowanie własnej tożsamości narodowej. Na Słowacji takich szkół mamy piętnaście, w których uczy się ponad osiem tysięcy osób, a w stu szkołach słowackich są klasy z językiem wykładowym polskim. Wszystko funkcjonowało prawidłowo do niedawna, kiedy to rząd słowacki zapowiedział wprowadzenie reformy administracyjnej i jednocześnie edukacyjnej. W myśl jej przepisów, wszystkie polskie szkoły miałyby przejść z rąk samorządów polskich na własność gmin. Do dnia dzisiejszego już osiem z piętnastu szkół może być pewna likwidacji, bowiem lokalne władze zapowiedziały, że nie będą utrzymywać szkół obcojęzycznych. Polska ambasada w Bratysławie zareagowała na te niepokojące sygnały wysłaniem zapytania do rządu słowackiego w tej sprawie. Odpowiedzi się nie doczekano, więc kolejnym krokiem, jaki podjął nasz ambasador było wysłanie noty protestacyjnej. Premier Słowacji w liście, jaki wysłał do swojego polskiego odpowiednika, zapewnił, że plany reformy nie są skierowane przeciwko którejkolwiek mniejszości narodowej w tym kraju. Polski prezydent zapowiedział, że podczas niedawnej wizyty na Słowacji stanowczo zażąda od słowackiej strony, żeby ta zaprzestała dalszych szykan i planów mających utrudnić działalność Polaków w tym kraju.